Middlesbrough FC |
30 kwietnia 1995
roku Middlesbrough FC rozegrało swój ostatni mecz ligowy na Ayresome Park. Po
meczu nie odbyła się jednak normalna w takich okolicznościach orgia wyrywania
krzesełek, łamania bramek, rozszarpywania murawy i prób zabrania ze sobą kawałka
piłkarskiej historii w formie jakiegokolwiek suweniru. Klubowi udało się zdusić
kolekcjonerskie zapędy kibiców. Przyczyna takiego działania była prosta: zarząd
nie był pewny, czy nowy stadion uda się ukończyć w terminie, czy może kolejny
sezon będzie trzeba przywitać na starym obiekcie. Wyścig z czasem trwał 32
tygodnie, tyle właśnie zajęło wybudowanie nowego mieszczącego 30000 widzów
Riverside Stadium. 26 sierpnia 1995 roku Middlesbrough FC zainaugurowało nowy
sezon meczem przeciwko Chelsea. I choć tylko połowa z planowanych 1250 miejsc
parkingowych gotowa była na czas, choć VIP-owie jeść musięli kanapki, ponieważ
wadliwy system przeciwpożarowy zalał wodą przygotowane w kuchniach posiłki,
choć na całym stadionie nie można było kupić alkoholu, bo klub nie dostał na
czas licencji na jego sprzedaż, to i tak 28286 fanów futbolu świetnie się
bawiło, tym bardziej, że ‘Boro wygrało spotkanie 2:0.
Od lewej: Temenos, Transporter Bridge i dźwig portowy |
Stadion
Riverside, choć oddalony od centrum miasta ledwie o kilka minut jazdy
samochodem, wydaje się stać na pustkowiu. Bliskie sąsiedztwo doków, puste hale
i nieużywane urządzenia portowe, sztuka nowoczesna i jeden z najcenniejszych
zabytków techniki otaczające stadion nadają okolicy lekko surrealistyczny
wygląd. Ze stadionem sąsiaduje ogromna instalacja artystyczna autorstwa Anish
Kapoor, zatytułowana „Temenos”. Długa na 100 i wysoka na 50 metrów rzeźba, choć
olbrzymich rozmiarów, wydaje się być bardzo lekka, zwiewna. Podczas wietrznego
dnia, a czasie mojej wizyty w
Middlesbrough wiało niesamowicie, wydaje też dość przerażające dźwięki. No i
czasami jest obiektem niewybrednych żartów kibiców drużyn przyjezdnych
(czytałem kiedyś, że kibice bodajże Newcastle zebrali się przed meczem w
pobliżu instalacji i wskazując w jej kierunku śpiewali: „What the fuck, what
the fuck, what the fucking hell is that??”). Kilkaset metrów od stadionu stoi słynny
wybudowany w 1911 roku Middlesbrough Transporter Bridge, czyli nietypowy tzw.
most transportowy (jeden z sześciu wciąż działających mostów tego typu na Świecie)
z poruszającą się w obu kierunkach gondolą przewożącą pasażerów i samochody.
Wznoszący się na prawie 70 metrów ponad poziom rzeki most może przenieść do 200
osób i 9 samochodów osobowych pomiędzy brzegami oddalonymi od siebie o 180
metrów. Teren wokół stadionu, choć miasto miało bogate plany na jego zagospodarowanie
(do 1998 roku miały tu powstać przystań, suchy dok, zakład naprawy żaglowców,
puby i restauracje. Wybudowano jedynie otwarty w 2008 roku budynek College’u
Middlesbrough), wciąż pozostaje pustynią.
Riverside Stadium |
Riverside
Stadium to kawał solidnego obiektu piłkarskiego. Nie jest to może perła
futbolowej architektury, ale za 15 mln funtów nawet w 1995 roku nie można było
raczej oczekiwać wiele więcej. Początkowo trzy jednopoziomowe trybny tworzyły
podkowę, czwarta, dwupoziomowa West
Stand w której mieszczą się szatnie, loże sponsorskie restauracje i biura
klubu, nie była z nimi połączona. Kilka lat temu zarząd zdecydował jednak o
zabudowaniu dwóch pozostałych narożników stadionu podnosząc tym samym jego
pojemność do 35000 i osłaniając murawę przed porywistymi wiatrami wiejącymi od Morza
Północnego. Żółty smog, produkt uboczny zakładów przemysłu ciężkiego
działających w Middlesbrough, który kiedyś wisiał nad miastem tu raczej się nie
pojawia. A przecież to właśnie zanieczyszczenie powietrza stało się źródłem
przezwiska „Smoggies” nadanego mieszkańcom Middlesbrough, a także inspirowało
fanów drużyn przeciwnych do pojawiania się na Ayresome Park w maskach gazowych,
a nawet pełnych kombinezonach przeciwchemicznych. Czasy jednak się zmieniły,
zakłady przemysłowe nie trują już tak bardzo, a pozostałe zanieczyszczenia
przegania zimny północny wiatr.
Główne wejście
na stadion obramowane jest dwoma czerwonymi wieżami mieszczącymi klatki
schodowe, obok których zawisły dwa herby klubowe. Przed stadionem zainstalowano
przeniesioną tu z centrum miasta główną bramę Ayresome Park, obok której stoją
dwa pomniki legend Middlesbrough George’a Hardwicka (166 ligowych meczy w
barwach Middlesbrough FC, kapitan powojennej reprezentacji Anglii) i Wilfa
Mannion’a (w latach 1936 -54 rozegrał dla ‘Boro 341 ligowych spotkań strzelając
w nich 99 bramek. 26 – krotnie reprezentował też barwy Anglii).
Pomimo niskiej
jak na możliwości stadionu frekwencji – na meczu z Leicester było to 15679 osób
– strefa gastronomiczna trybun była dość zatłoczona. Nie wyobrażam sobie jak tłoczno
było by tu, gdyby obiekt gościł komplet publiczności. Wiele dobrego słyszałem o
poziomie dopingu na Riverside Stadium i muszę powiedzieć, że grupa kibiców
zgromadzonych w południowo – wschodnim narożniku stadionu, choć nieliczna, przy
wsparciu niewielkiej sekcji perkusyjnej od pierwszego do ostatniego gwizdka
sędziego gorąco dopingowała swoją drużynę. Kibice Leicester nie pozostawali w
kwestii dopingu w tyle, więc choć stadion wypełnił się tylko w połowie
atmosfera na trybunach była dość gorąca.
Wiele z bannerów
wywieszonych przez kibiców gości nawiązywało do wydarzeń 1986 roku (np. „Spirit
of ‘86”) – najtrudniejszego momentu w historii ‘Boro. Drużyna, która poza dwoma
sezonami cały XX wiek spędziła w dwóch najwyższych ligach angielskich, sezon
1986/87 miała rozpocząć w Third Division. Zadłużony klub stanął na krawędzi
bankructwa. Należności wobec wierzycieli i przede wszystkim urzędu skarbowego
zmusiły zarząd Middlesbrough FC do rozpoczęcia procesu likwidacji klubu. Dwa
tygodnie przed pierwszym meczem sezonu zwolniono menadżera Bruce’a Riocha, a także
29 innych pracowników. Część piłkarzy odeszła za darmo, część postanowiła
zostać i trenować wraz z Rioch’em, który pomimo wypowiedzenia umowy o pracę
pozostał w klubie. Próby znalezienia nowych właścicieli i dogadania z
wierzycielami spełzły na niczym i na trzy dni przed rozpoczęciem rozgrywek
Third Division lokalna telewizja Tyne Tees TV podała do wiadomości publicznej
informację o likwidacji Middlesbrough FC. Dosłownie na 10 minut przed terminem
zgłoszenia drużyny do rozgrywek lokalni biznesmeni pod przewodnictwem Steve’a
Gibsona zebrali potrzebną do uratowania klubu kwotę i podpisali dokumenty,
które pozoliły uratować ‘Boro. Drużyna prowadzona przez Riocha, pomimo wszystkich
pozaboiskowych problemów rozpoczęła rozgrywki meczem przeciw Port Vale (choć ‘Boro
było gospodarzem spotkania, mecz rozegrano w Hartlepool, ponieważ komornik zamknął
bramę główną Ayresome Park. Tą samą bramę, która stoi teraz przed Riverside
Stadium przypominając kibicom najczarniejszy moment w historii ich ukochanego
klubu) w terminie i po 46 meczach sezonu zasadniczego wywalczyła awans do
Second Division. Kapitanem drużyny był 23- letni wówczas obrońca Anthony Mark
„Tony” Mowbray, kolejna legendarna postać w historii klubu. Mowbray urodził się
kilka kilometrów od Middlesbrough i większość swojej piłkarskiej kariery
spędził grając w barwach ukochanej drużyny. Jako kapitan ‘Boro poprowadził
swoich kolegów nie tylko do drugiej ligi, ale też w kolejnym sezonie wywalczył
awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. W czerwonych barwach wystąpił łącznie
348 razy, zdobywając 5 bramek. Bruce Rioch powiedział o nim kiedyś: „Jeśli miałbym
polecieć na Księżyc zabrałbym ze sobą Tony’ego, mojego kapitana. To
fantastyczny człowiek”. By upamiętnić tą wypowiedź klubowy fanzin nazwano „Fly me to the Moon”. Dziś
Tony Mowbray jest... menadżerem ‘Boro. Nic dziwnego, że człowiek, który tak
mocno zaslużył się w klubie jako piłkarz ma ogromny kredyt zaufania wśrod
kibiców jako menadżer. Choć po meczu z Leicester kibice dzwoniący do lokalnego
radia krytykowli defensywne ustawienie drużyny, wszyscy zgodnie przyznawali, że
Mowbray to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Middlesbrough FC - Leicester City |
Mecz
był wyrównany, choć Leicester dość
nieoczekiwanie osiągnęło w pierwszej połowie niewielką przewagę. Gospodarze,
którzy w poprzednich trzech meczach na własnym stadionie zdobyli komplet
punktów, przeciw Leicester grali zdecydowanie zbyt cofnięci, z czterema
defensywnymi pomocnikami i jednym wysuniętym napastnikiem. Na szpicy grał
osamotniony Lukas Jutkiewicz, bohater rozegranego tydzień wcześniej meczu
przeciw Blackburn. Nieczęsto mam okazję oglądać byłych piłkarzy Realu Madryt,
więc z zaciekawieniem obserwowałem poczynania środkowego obrońcy gospodarzy
Jonathana Woodgate’a. Dość pewnie dowodził on linią obrony ‘Boro aż do 37
minuty, kiedy to, można by rzec tradycyjnie, opuścił murawę w wyniku kontuzji. Po
przerwie piłkarze’Boro ruszyli do ataku co od razu przyniosło wymierne efekty.
W 50 minucie potężny strzał Nicky Bailey’a z około 30 metrów zatrzepotał w
górnym rogu siatki bramki strzeżonej przez Kaspera Schmeichela (tak, tak, syna
pewnego Petera Schmeichela). Minutę później kolejny atak gospodarzy zakończony
strzałem Jutkiewicza. Tym razem piłka odbiła się od słupka. I to wszystko, na
co stać było Middlesbrough tego dnia. Goście stopniowo osiągali coraz większą
przewagę, coraz łatwiej przedostawali się pod bramkę ‘Boro, aż w końcu w Jamie
Vardy dobił strzał Davida Nugenta (Vardy znajdował się na pozycji spalonej) i
doprowadził do wyrównania. Goście cały czas groźnie atakowali, aż wreszcie w 89
minucie po strzale rezerwowego Lloyda Dyera piłka odbiła się od jednego z
obrońcow i wpadła „za kołnierz” bramkarzowi ‘Boro. Pierwsze wyjazdowe punkty
Leicester, pierwsza porażka Middlesbrough na własnym stadionie.
Więcej zdjęć z Riverside Stadium tutaj.
Więcej zdjęć z Riverside Stadium tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz