A47 z King’s
Lynn do Peterborough, A14 do skrzyżowania z autostradą M6 prowadzącą do
Birmingham, po minięciu Birmingham zjazd na M54 (przechodzącą tuż obok stadionu
Walsall), a później A5 prosto do celu naszej podróży. 170 mil, trzy i pół
godziny jazdy w jedną stronę przejechane po nocy spędzonej w pracy. Wszystko po
to by zobaczyć Shrewsbury Town podejmujące Walsall w meczu angielskiej League One
– tak zwane „Derby A5”. Dlczego? A no dlatego, że – po pierwsze lubię, a po
drugie pracuję z kibicem The Shrews który nie był na meczu swojej drużyny
kilkanaście lat. Często rozmawiamy o piłce (obydwaj kibicujemy United) i kiedyś
podczas jednej z rozmów zaproponowałem żebyśmy wybrali się na mecz do
Shrewsbury, na którą to propozycję przystał bez wahania.
Po
czterech puszkach Red Bulla i ponad trzech godzinach jazdy dotarliśmy do
Shrewsbury, niespełna stutysięcznego miasta znajdującego się kilkanascie
kilometrów od walijskiej granicy. Założone około 800 roku Shrewsbury, z racji przygranicznego
położenia było w swojej historii świadkiem wielu konfliktów zbrojnych, w średniowieczu
zamieniając się w twierdzę często obleganą podczas wojen angielsko-walijskich.
W 1403 roku kilka kilometrów na północ od centrum miasta miała miejsce słynna Bitwa
o Shrewsbury, w której wojska króla Henryka IV pokonały zbuntowane oddziały
Harry’ego Hotspura (Henry Percy Hotspur). Ten sam Harry jest jednym z bohaterów
I części „Henryka IV” Williama
Szekspira. Miasto świetnie prosperowało w wiekach średnich stając się jednym z
głównych ośrodków handlu wełną w zachodniej Anglii. Do dziś w jego centrum
zachował się oryginalny średniowieczny układ ulic, a na terenie całego
Shrewsbury znajduje się ponad 660 głównie średniowiecznych budynków wpisanych
do rejestru zabytków. W XVIII wieku Shrewsbury było też ważnym postojem
dyliżansów na trasie z Londynu do Holyhead i dalej do Irlandii. To właśnie
wtedy w mieście powstała cała masa hoteli, z których niektóre operują do dziś.
W mieście stacjonował niegdyś 53 Regiment Shropshire, którego żołnierze zostali
wyznaczni do pilnowania więzionego na wyspie Świętej Heleny Napoleona
Bonaparte. Muzeum Regimentu, które mieści się na zamku w Shrewsbury, do dziś
przechowuje niewielką szkatułkę zawierającą włosy Imperatora. Warto także
wspomnieć, że 12 lutego 1809 roku urodził się tu autor pracy naukowej zatytułowanej
„O powstawaniu gatunków”, Karol (znany lokalnie jako Charles;)) Darwin, którym
jednak nie będę się zajmował, gdyż jego
wkład w ewolucję piłki nożnej był minimalny.
Shrewsbury
Town FC oficjalnie rozpoczął swą działalność w 1886 roku, choć dopiero w 1950
został członkiem Football League. The Shrews nie należą z całą pewnością do największych
futbolowych firm na Wyspach, jednak są klubem dość utytułowanym. Sześciokrotnie
piłkarze ze Shrewsbury wznosili Puchar Walii, choć Walijski Związek Piłkarski
omawiał im udziału w Pucharze Zdobywców Pucharów, argumentując – nie bez racji
zresztą – że Shrewsbury nie leży w Walii. Najstarsi lokalni kibice pamiętają
zapewne ćwierćfinałowy mecz Pucharu Ligi z Evertonem rozegrany w lutym 1961
roku, kiedy to chuderlawy dwudziestoletni napastnik Peter Dolby odbębniwszy przed
mecczem pełną zmianę w fabryce Rolls – Royce’a, wsiadł na rower i popedałował
do domu, mijając po drodze stadion The Shrews. Zobaczył tam gwiazdy Evertonu
zabijające czas partyjką pokera w luksusowym klubowym autobusie. Następnie
popędził dalej na swoim jednośladzie, zahaczając o sklep lokalnego rzeźnika,
który zatrzymał go i podając okazały stek zawinięty w papier powiedział: „Dolby,
weź, zjedz, przybierz na wadze i strzel coś.” Peter zjadł obiad, zarzucił
piłkarskie korki na ramię i pomaszerował na stadion. Strzelił dwie bramki,
a The Shrews wyeliminowali pierwszoligową
potęgę. Innym legendarnym piłkarzem, który w przeszłości reprezentował złoto-niebieskie
barwy był lewonożny napastnik Arthur Rowley, młodszy brat Jacka Rowley, bohatera
Manchesteru United, który w latach 1937-54 rozegrał w barwach Czerwonych
Diabłów 422 mecze, strzelając 208 goli. Rowley Junior reprezentując barwy The
Shrews pobił strzelecki rekord wszechczasów Football League należący wcześniej do
Dixie Dean’a, zaliczając w swojej karierze 434 ligowe trafienia. Jest także
rekordzistą Shrewsbury FC jeśli chodzi o bramki zdobyte w jednym sezonie (38
trafień w 43 meczach sezonu 1958/59). Niezłe rodzeństwo. Stare klubowe zdjęcia
pełne są zresztą znajomych twarzy. W Shrewsbury występowali między innymi: obecny
menadżer Evertonu David Moyes, były menadżer m.in. Tottenhamu David Pleat,
kolejny znany trener Gary Megson, były reprezentant Szkocji John McGinlay, były
reprezentant Irlandii Północnej Jimmy Quinn, legendarny walijski bramkarz
Neville Southall, reprezentujący obecnie barwy Norwich FC napastnik Grant Holt,
czy Joe Hart, który właśnie stąd trafił do Manchesteru City.
Widok ze wzgórza miejskiego na Gay Meadow na drugim brzebu rzeki |
Ponieważ
do Shrewsbury dotarliśmy około dwóch godzin przed meczem, mięliśmy trochę czasu
aby pospacerować średniowiecznymi uliczkami i odwiedzić miejsce, w którym
jeszcze niedawno znajdował się stary stadion lokalnego klubu piłkarskiego.
Klub, choć założony w 1886 roku, przez pierwsze kilkanaście lat swojego
istnienia tułał się po mieście nie zagrzewając na dłużej miejsca na żadnej
nadającej się do kopania piłki połaci miejskiej zieleni. Dopiero w 1910 roku
piłkarze The Shrews na stałe zadomowili się na położonej na brzegach rzeki
Severn łące, znanej miejscowym pod nazwą Gay Meadow. Nie, słowo „gay” nie
oznaczało w staroangielskim orientacji seksualnej, miało znaczenie podobne do
słowa „wesoły” i łąka służąca jako miejsce organizowania jarmarków, występów
artystycznych i pokazów cyrkowców z pewnością była „gay”. Jednym z takich
występów była próba przejścia po linie rozpostartej pomiędzy kościołem Świętej
Marii znajdującym się na wzgórzu miejskim, a drzewem rosnącym po drugiej
stronie rzeki na Gay Meadow, podjęta 2
lutego 1739 roku. Całe miasto zebrało się, by podziwiać niesamowity popis
linoskoczka Roberta Cadmana. Na ścianie przy wejściu głównym do wspomnianego kościoła
zamocowana jest tabliczka upamiętniająca to wydarzenie. Kto radzi sobie z XVIII
– wiecznym angielskim, ten może dowiedzieć się z niej jaki los spotkał śmiałka.
Tym, którzy sobie nie radzą mogę powiedzieć tylko, że dzielny Robert, choć
opuścił punkt wyjścia zgodnie z planem, do punktu końcowego swojej podróży nie
dotarł. Jednym z ostatnich wydarzeń, które miały miejsce na Gay Meadow zanim
powstał tu stadion, był obchody 500 – lecia Bitwy o Shrewsbury, podczas których
znany i ceniony Teatr Sir Franka Bensona (Benson otrzymał tytuł szlachecki w
nagrodę za swe Szekspirowskie produkcje) wystawił całą serię dramatów
Szekspira.
Tabliczka upamiętniająca ostatni występ linoskoczka Roberta Cadmana |
Nieistniejący
już stadion Gay Meadow był z pewnością jednym z najbardziej malowniczo położonych
obiektów piłkarskich w Anglii. Ułożony w zakolu rzeki Severn, tuż nad jej
wodami, otoczony parkiem, z górującym nad nim wzgórzem miejskim, w sąsiedztwie
pozostałości opactwa Shrewsbury i miejscowego zamku musiał prezentować się
naprawdę efektownie. Wybudowany na początku XX wieku obiekt służył lokalnemu
klubowi do 2007 roku. Swoje najlepsze czasy przeżywał w latach 50 - tych i 60 -
tych ubiegłego stulecia, w których zainstalowano oświetlenie, a na mecze
przychodziło tu prawie 20 tysięcy ludzi (oficjalny rekord frekwencji padł 26
kwietnia 1961 roku, kiedy to mecz z... Walsall obejrzało 18 917 widzów, choć
miejscowi fani futbolu twierdzą, że podczas rozegranego 21 sierpnia 1950 roku
meczu przeciw Wrexham A.F.C. na trybunach Gay Meadow zasiadło 22 000 osób).
Kolejne lata przyniosły niewielkie zmiany, a przez ostatnie 25 lat istnienia
obiektu – poza usunięciem płotu oddzielającego kibiców od płyty boiska
związanego z Raportem Taylora – nie zmieniło się praktycznie nic.
Rzeka Severn w centrum Shrewsbury |
Rzeka
Severn była z całą pewnoscią sąsiadem uciążliwym. Często w następstwie ulewnych
deszczy zmieniała swój bieg, zalewając całkowicie stadion, powodując duże
straty finansowe i opóźniając rozgrywki. Największe powodzie jakich w XX wieku doświadczyło
miasto – w 1948 i 1967 roku – spowodowały, że piłkarski ekwipunek The Shrews
musiał być przeniesiony pod dach jednej z trybun. Powodzie to jeden z powodów przeprowadzki klubu na nowy
obiekt. Drugi powód to ograniczenia wprowadzone na stadionie po tragedii na
Hillsborough i tak zwanym Raporcie Taylora, w wyniku którego liczbę widzów mogących
na żywo podziwiać zawodników The Shrews zmniejszono do 8000. Powodem tego
ograniczenia był fakt, że do stadionu prowadziła tylko jedna droga o
przepustowości uniemożliwiającej przeprowadzenie ewentualnej ewakuacji większej
liczby kibiców. Trzeci powód – podobnie jak w wypadku innych stadionów
położonych w centrach miast – to brak możliwości jakiejkolwiek rozbudowy
obiektu ze względu na ograniczony teren wokół niego (w wypadku Gay Meadow
rozbudowę uniemożliwiała zarówno rzeka jak i linia kolejowa biegnąca tuż za
płotem stadionu).
Fred Davies - legenda Shrewsbury Town FC |
Nie
wiem jaki jest polski odpowiednik słowa
„coracle”, oznaczającego rodzaj niewielkiej, przypominającej łupinę orzecha
łodzi rybackiej tradycyjnie używanej od czasów starożytnych na rzekach Walii,
innych rejonów wielkiej Brytanii, a także mającej swoje odpowiedniki w
najdalszych zakątkach świata.Nie wiem, więc będę używał oryginalnej angielskiej
nazwy. Rybacy używający „coracle” zwykle pracowali w parach, na dwóch łódkach,
wiosłując jedną ręką, a w drugiej trzymając rozpiętą pomiędzy swoimi łupinkami
sieć, powoli poruszając się z prądem rzeki. Następnie wracali brzegiem, niosąc
leciutkie łódeczki na plecach. Dlaczego o tym piszę? A no dlatego, że z klubem
ze Shrewsbury związany był niejaki Fred Davies, legenda klubu, lokalny rybak,
ktory przez 45 lat wiernie służył futbolowi... wiosłując w trakcie meczy w górę
i w dół rzeki Severn, i wyławiając z wody piłki posłane tu przez piłkarzy
walczących na boisku o ligowe punkty. Pod koniec swojej współpracy klubem Davies otrzymywał 50 pensów za każdą
wyłowioną z rzeki piłkę. W swoim najlepszym sezonie aż 130 razy wyciągał
futbolówkę z nurtów rzeki. Jego praca była dosć niebezpieczna – około 500 metrow
poniżej stadionu znajduje się dość duży jaz, w kierunku którego Fred Davies
niejednokrotnie musiał powiosłować w szalonym tempie, aby zdążyć przechwycić
swą zdobycz, zanim ta zostanie bezpowrotnie utracona. Kiedy w 1986 roku przeszedł
na emeryturę (zmarł w 1994 roku) obowiązki przejął jego siostrzeniec, który kontynuował
współpracę z klubem aż do zamknięcia Gay Meadow.
Pokręcilismy
się trochę po średniowiecznym centrum Shrewsbury, cały czas czując w powietrzu
elektryzującą atmosferę derby, ktorego miasto miało być swiadkiem. Napięcie
wzmagał policyjny helikopter krążący nieprzerwanie nad naszymi głowami, a także
wzmożona aktywność stróżów prawa na uicach miasta. Trafiliśmy także, zupełnie
przypadkowo, na pub otoczony kordonem samochodów policyjnych w którym, i przed
którym, piwem delektowali przyjezdni kibice. Kolega bardzo szybko zapiał
kurtkę, zasłaniając swoją klubową koszulkę. Ponieważ do rozpoczęcia meczu
pozostawało już niewiele czasu, udaliśmy się na obrzeża miasta, na nowy stadion
The Shrews.
Geenhous Meadow |
W
2007 roku Shrewsbury Town przeniosło się na zbudowany za pieniądze uzyskane ze
sprzedaży terenów Gay Meadow nowy stadion na przedmieściach (choć słowa
„przedmieścia” użyłem trochę „na wyrost”). W wyniku głosowania przeprowadzonego
wśród kibiców nowy obiekt nazwano Greenhous Meadow, połączenie nazwy głównego
sponsora i słowa Meadow nawiązującego do poprzedniej siedziby klubu. Nowy stadion
prezentuje się zupełnie przyzwoicie, cztery wolnostojące trybuny o podobnej
konstrukcji mogą pomieścić prawie 10000 widzów. Gdyby kiedyś piłkarze The
Shrews zostali futbolową potęgą nie ma obawy o brak miejsca na ewentualną
rozbudowę obiektu, który stoi w tak zwanym „szczerym polu”.
Greenhous Meadow |
Na
stadion dotarliśmy w ostatnim momencie, więc nie było czasu by sobie go
dokładnie obejrzeć z zewnątrz. Udaliśmy się więc do kołowrotków i wygodnie
zasiedliśmy na głównej trybunie. Muszę szczerze powiedzieć, że po derbowem
meczu oczekiwałem zdecydowanie wyższej frekwencji. Piękna pogoda, lokalne derby
i do tego weekend bez Premier League w telewizji zdecydowanie zachęcały do
udania się na stadion. Być może na liczbę kibiców miała wpływ bezpośrednia
relacja z meczu przeprowadzana przez telewizję Sky Sports, ale to nie
usprawiedliwia prawdziwych fanów. Dopisali za to kibice Walsall, których na
Greenhous Medow pojawiło się około 2000. Swietnie zorganizowani byli jednak w
swoich śpiewach dość monotematyczni. Choć muszę powiedzieć, że bogactwo
piosenek mówiących o tym, co mieszkańcy Shrewsbury robią owcom było
zaskakujące. Cała masa piosenek o „owcojebcach” podparta była scenkami rodzajowymi
odgrywanymi przez fanów drużyny gości przy użyciu dmuchanych owieczek (po
powiększeniu jednego ze zdjęć odkryliśmy, że owieczki przesadziły lekko z
makijażem). Nie obyło się też bez drobnych wybryków huligańskich – jeden z
kibiców Walsall rzucił na boisko flarę. Leniwie dymiąca flara została brutalnie
ugaszona przez nadgorliwego strażaka, który usypał jej pokaźnych rozmiarów
piaskowy sarkofag. Niesforny kibic został po meczu sprawnie wyłuskany z tłumu
przez policję.
Kibice Walsall |
Sam
mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Wynik 1:0 nie oddaje jednak w pełni
tego, co przez 90 minut działo się na boisku. Wystarczy powiedzieć, że
najlepszym piłkarzem meczu został wybrany Chris Weale bramkarz The Shrews,
który od początku spotkania popisywał się niesamowitymi interwencjami. W
pierwszym kwadransie obronił kolejno strzały Florenta Cuvelier’a, Jamie Patersona
i Adama Chambersa. Piłkarze Shrewsbury pierwszy raz zagrozili bramce Walsall w
25 minucie i od razu objęli prowadzenie. Obrońcy gości nie poradzili sobie z
wybiciem piłki po rzucie rożnym, futbolówkę uderzył Asa Hall, ta odbiła się od
poprzeczki i spadła wprost pod nogi byłego reprezentanta Walii Paula Parry’ego,
który umieścił ją w siatce. W drugiej połowie Walsall nie przestawało atakować,
jednak kolejne świetne interwencje Weale’a oraz poprzeczka po strzale Andy
Butlera zapobiegły utracie bramki i gospodarze „dowieźli” jednobramkową
przewagę do końca. Było to dopiero trzecie zwycięstwo The Shrews w sezonie.
Dzięki trzem punktom gospodarze awansowali na 15 pozycję w tabeli, pozostają
jednak niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Trzecia porażka Walsall pod rząd
sprawiła, że piłkarze The Saddlers spadli na 11 miejsce w League One. My zaś
udalismy się w drogę powrotną – 170 mil, cztery puszki Red Bulla i mogłem
spokojnie usiąść w fotelu, załączyć dekoder Sky Sports, i obejrzeć mecz na
Greenhous Meadow raz jeszcze.
W samym centrum jedna z dmuchanych owieczek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz